Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bananafrog z miasteczka Kraków. Mam przejechane 49166.77 kilometrów w tym 3885.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11397 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bananafrog.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

teren

Dystans całkowity:5393.16 km (w terenie 3575.98 km; 66.31%)
Czas w ruchu:344:23
Średnia prędkość:15.66 km/h
Maksymalna prędkość:63.80 km/h
Suma podjazdów:4005 m
Maks. tętno maksymalne:191 (101 %)
Maks. tętno średnie:168 (88 %)
Suma kalorii:35320 kcal
Liczba aktywności:130
Średnio na aktywność:41.49 km i 2h 38m
Więcej statystyk
  • DST 20.30km
  • Teren 18.50km
  • Czas 01:27
  • VAVG 14.00km/h
  • VMAX 31.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 171 ( 89%)
  • HRavg 144 ( 75%)
  • Kalorie 740kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pychowice, combo

Piątek, 25 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0

HRZ 2/3 - 0:55
HRZ 4/5a - 0:22
HRZ 5b/max - 0:02
Powrót w teren po prawie dwóch latach przerwy!!
Czasu było mało i jeszcze się wpuściłem w pola przygotowywane pod budowy, które trwają w Pychowicach. Skutek: kilka minut noszenia roweru po bagnach i trawach ponad 2-metrowych. No, ale skończyło się dobrze.
Poszalałem po starych terenach, przypomniałem sobie moją pychowicką czasówkę i dwa razy przejechałem ją, za drugim razem w przyzwoitym już tempie. Teren jednak rządzi, mam nadzieję, że będzie go w tym sezonie znacznie więcej.
Na początku czułem się, jakbym się na nowo uczył jeździć: spd, nierówności, gwałtowne skręty i podjazdy - co to ma być? ;)


Kategoria teren


  • DST 25.00km
  • Teren 17.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 16.67km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczawnica, lajt

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 0

Tym razem kurs ze Sromowców Niżnych do Szczawnicy - na pożyczonej kolubrynie Gironelli, dużo na mnie za dużej (przekroku nie miałem), z fatalnymi hamulcami i w ogóle pozycja, prowadzenie - koszmar! Na siodełku za mną po raz pierwszy mój Młody Bananafrog, prawie już 3-latek. Trasa super, ale rower na mega cienkich oponach do reszty odebrał mi jakąkolwiek przyjemność z jazdy. Da się tam coś sensownego wypożyczyć, ale z siodełkiem wybór był mizerny - może to kwestia pory, było już około południa. Tempo zdecydowanie turystyczno-urlopowe, z podziwianiem przełomu Dunajca, zdjęciami, etc. Żona na jakimś śmiesznym góralu dawała radę :)
Dystans z kapelusza...
Poprzedniego dnia wniosłem synka 15 kg + plecaczek na Trzy Korony, to się akurat rozkwaszałem na tym niby-rowerze.


Kategoria teren


  • DST 52.20km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 21.75km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 182 ( 95%)
  • HRavg 167 ( 87%)
  • Kalorie 1666kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mtb Cross Zagnańsk

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 1

Dystans fan 52.2 km, przewyższenia 600+
czas oficjalny: 02:24:48
open: 101/212 (+22 DNF)
M3: 23/54
strata do najlepszego open i M3 najmniejsza w mojej historii, ale maraton był mocno płaski, więc nic dziwnego


HRZ 2/3 - 0:02
HRZ 4/5a - 0:48
HRZ 5b/max - 1:34

Wczoraj w ogóle mi się nie chciało jechać, ale byłem umówiony, więc... ;)
Dzisiaj od rana motywacja OK, ale jakoś się nie mogłem wyrobić, więc trochę stresu. I tak do końca w ostatniej chwili. Byliśmy z Wojtkiem nie zarejestrowani, on złapał z rana przed wyjazdem laczka po zmianie opony... Na starcie kibelek w ostatniej chwili, smarowanie łańcucha w sektorze 2 minuty przed startem, batona wpakowałem w siebie tak późno, że jadłem do ruszając, po starcie dopinałem camelbacka, włączałem pulsometr, kasowałem licznik... Masakra ;)
Wystartowałem blisko końca i jeszcze bez przekonania. Powoli, spokojnie, w pewnym momencie za mną już niewiele osób i samochód zamykający stawkę. Wojtek, którego dosyć mocno zostawiłem w Kluszkowcach i w Wiśle, tym razem odjechał w siną dal.
I tak pierwsze 10 km walczyłem z motywacją, żeby coś mocniej przycisnąć. Prawie nikogo nie wyprzedzałem, kiepsko... Myślę, że długa prosta szutrówka ciągnąca się w nieskończoność nie wyzwalała we mnie woli walki - zawsze to jak trzeba stanąć na pedałach, odpalić jakieś turbo, wymanewrować... adrenalina rośnie. Tu nic z tego.
Po 15 km zacząłem się zbierać w sobie i powoli wyprzedzać. Coraz bardziej się sprężam, wysilam, walczę... i coś niewiele osób wyprzedzam. Lekka frustracja mnie dopadła, ale podkręcam i podkręcam. Powoli dochodzę kolejne osoby, ale co tu mówić o całym tym tłumie, który uciekł mi na starcie.
Na zmianę długie szutry i leśne odcinki, w tym roku dla odmiany nie bardzo zabłocone. Gdzieś chyba około 30 km zaczynam już dawać z siebie wszystko, bo w takim tempie to zaraz będzie meta. Wyraźnie dopadam trochę ludzi, ale wiem, że jeżeli mogłem od początku pociągnąć szybciej, to strat już nie odrobię. To nie jest długi górski maraton, tylko krótki szutrowy wyścig, gdzie nawet panowie z brzuszkiem dają radę. Ze 4 km ciągnę za sobą 3 osoby, które nie dają zmian, ale czuję, że ledwo za mną dychają, więc nie marudzę. I faktycznie, z czasem się wykruszają.
Na leśnych bardziej technicznych odcinkach też wyprzedzam, ale to wszystko pojedynczy zawodnicy. Nie ma to jak wyprzedzanie na długich podjazdach u Grabki czy Golonki. Tam moje spokojne początki zupełnie nie są problemem.
Myk, myk, myk i już długa asfaltowa prosta do mety. Za mną w oddali dwóch gości wyraźnie chce mnie łyknąć, więc przyspieszam. Jestem ciągle bardzo silny, za silny... :(. A tu nagle dwóch gości jedzie w przeciwnym kierunku. Jak to? Przyhamowałem, ale oni chyba już jadą do domu 'po'. Goniący mnie są jednak bliżej. Dokręcam, spodziewam się zjazdu w lewo na metę, a tu nagle... w prawo! W teren! I zaraz mała hopka, a ja zamiast redukować przełożenia, odblokowuję amora. I tak straciłem dwie pozycje ;). Na ostatnich metrach wąskiej trasy - nie do odrobienia.
Podsumowanie? Tętno pokazuje, że super, ale ten początek! Dlaczego nie chciałem szybciej? Może przed takim krótkim maratonem jednak trzeba się rozgrzać porządnie? Nie 'może', tylko na pewno. Kiedy moja stawka zaczęła już słabnąć, ja miałem jeszcze sił na spokojnie ponad godzinę i chciałem dalej! A tu koniec. Wojtek zameldował się na mecie o minutę przede mną (w górach raz z 10, a raz chyba ze 25 minut po mnie - ale tam też wyprzedzałem go dopiero za połową trasy).
Stawiam tezę, że nie jestem szybki, a na długich maratonach nadrabiam wytrzymałością. Zawodnicy z mojej stawki mają większe możliwości jak chodzi o prędkość, ale odcina im zasilanie, kiedy ja mogę jeszcze dłuugo. Cóż, chyba spróbuję popracować nad szybkością, a szczególnie szybkimi startami. Z drugiej strony, pewnie taka moja uroda. Trzeba się cieszyć, że na długich maratonach potrafię wygrać z zawodnikami rozwijającymi większą prędkość. Teoria ma sens, bo od dawna obserwowałem, że inni lepiej przyspieszają i potrafią osiągnąć wyższe prędkości max, a jednak wygrywam z nimi na długich trasach.
Dużo przemyśleń jak na jeden, krótki maraton... ;)


Kategoria teren, XCM


  • DST 40.60km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:41
  • VAVG 11.02km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • HRmax 187 ( 97%)
  • HRavg 166 ( 86%)
  • Kalorie 2583kcal
  • Podjazdy 1990m
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Wisła

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 0

Drugi xcm w tym sezonie.
czas oficjalny: 3:45:46
open: 184/408
M3: 64/161

Pulsometr:
time: 3:45:29
HRZ 2/3 - 0:07:48
HRZ 4/5a - 1:58:39
HRZ 5b/max - 1:39:02
166/187, 2583 kcal
...czyli naprawdę dobre wyniki :)

Trasa w dużej mierze pokrywała się z Ustroniem BM z 2009, więc trochę kojarzyłem, z tym, że jechaliśmy w odwrotną stronę.
Ponownie zabrałem się z kolegą Wojtkiem, upał okropny...
Wystartowałem mocniej niż w Kluszkowcach, miałem nadzieję na czas około 3 godzin, w końcu to tylko 40 km. Niestety przeliczyłem się mocno. Wprawdzie wyszło ze 20 minut krócej niż w Kluszkowcach właśnie, ale rzeźnia była.
Przede wszystkim kwestia przewyższeń - prawie 2000 na 40 km to jednak sporo. Dużo też było jak dla mnie prowadzenia pod górę, z tego, co wiem, to wszyscy musieli trochę prowadzić, bo jednak za stromo na jazdę. No i tak pod górkę prowadzenie trwało wiecznie, a na liczniku 2.7 km/h... Masakra. Momentami po prostu nie miałem sił wepchnąć bike'a wyżej. Na szczęście wszyscy wokół tak wymiękali, stawali, odpoczywali, dyszeli ;). Nie brakło i takich, którzy rzucali bike'a w krzaki i kładli się pod drzewkiem... No, ale upał zabijał. Coś jak kiedyś w Tarnowie.
Podjazd po płytach pokonałem w całości, nawet nie było większych problemów, no ale podjazdy to moja specjalność. Na pierwszym zjeździe nagle słyszę jakiś mocny stukot, nie brzmi znajomo. Jadę, bo i tak nie wiem o co chodzi, ale dźwięki coraz straszniejsze. Wreszcie patrzę: przednie koło mi się rozpięło! Zatrzymuję się i... faktycznie - zacisk się poluzował i koło swobodnie sobie lata! Dokręcając nie zwróciłem niestety uwagi na tarczówkę, a że było już trochę zjazdu za mną, to rozpalona tarcza wypaliła mi małą bliznę na prawym kolanie ;). Niezły sajgon ;)
Zjazdy dla mnie masakra. Kluszkowce były pod tym względem łatwiejsze (wiem, że opinie są różne), bo w Wiśle oczywiście full wielkich luźnych kamoli. Nie na moje nerwy. Co ciekawe zjechałem 100% (nie to co w 2009 w Ustroniu, kiedy to co rusz sprowadzałem), ale na jednym zjeździe mało co a skończyłoby się to źle - zero panowania nad bike'iem i już tylko mogłem puścić hamulce... Jakoś przeżyłem, ale to była chyba najgroźniejsza sytuacja na zjeździe w moim życiu. Wydaje mi się, że winę za te zjazdy w moim wykonaniu trochę mogę zwalić na duże ciśnienie w kołach. Wyprzedzający mnie w dół jakoś trzymali się matki ziemi, a ja po prostu skakałem jak kangurek. Z drugiej strony, po każdym zjeździe kilku co najmniej zawodników wymieniało dętkę, a ja dojechałem bez laczka.
Ale najgorsze było na mecie: spotykam Jarka N, który mówi: ale zjazdy to tu były proste, można było puścić hamulce i jechać... Brzydkie słowa mi się cisnęły na usta, ale jakoś się powstrzymałem ;)
Co tu pisać, strata do pierwszego jak zwykle porażająca, z drugiej strony wyraźnie przed połową w górach to dla mnie nowość - zawsze było dobrze za połową stawki. Może jednak mozolnie robię postępy...?
Na mecie pogadałem z dwoma kolegami z Chrześcijańskiej Grupy Kolarskiej, których poznałem rok temu w Zawoi. Fajnie :)
A przed startem spotkaliśmy z Wojtkiem Tomka Ż, który jechał z nami do Kluszkowców. Coraz więcej znajomych to i fajniej się bierze udział w zawodach :)


Kategoria teren, XCM


  • DST 69.50km
  • Teren 48.00km
  • Czas 03:58
  • VAVG 17.52km/h
  • VMAX 54.60km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 167 ( 87%)
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy Kopce, A6

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 0

Po dwóch latach przerwy wróciłem na trasy podkrakowskich maratonów.
Pomijając szczegóły, było super, upał, bez błota. Wykończyłem się :)
Dane tylko z części 'wyścigowej':
czas całkowity - 3:21
HRZ 2/3 - 1:39
HRZ 4/5a - 1:38
149/167, 1981 kcal

Trochę byłem nieświeży, ale w terenie zawsze da się przycisnąć :)
Pogubiłem się trochę na czarnym szlaku za Wąwozem Półrzeczki (ale to przez zmiany ;), oprócz tego licznik mi trochę znowu przestał działać, na szczęście w miarę dokładnie wiem jak długo.
HRavg nie imponuje, ale sporo czasu spędziłem w HRZ 4/5a, a o to zawsze walczę.
Jak już dopracowałem trasę, może to będzie moja najdłuższa terenowa czasówka.


Kategoria teren


  • DST 50.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 12.24km/h
  • VMAX 54.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 183 ( 95%)
  • HRavg 158 ( 82%)
  • Kalorie 2634kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Kluszkowce

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

czas oficjalny: 04:04:35
wynik open: 140/254 (+23 DNF)
wynik w M3: 59/96
... czyli podobnie jak zwykle...

HRZ 2/3 - 0:44
HRZ 4/5a - 2:51
HRZ 5b/max - 0:30

Co tu napisać?
Prawdziwy górski maraton :)
Doba czy dwie przed startem to złe samopoczucie, jakby przeziębienie łapało, też dużo stresów w pracy. Jeszcze na noc załadowałem ibuprom i rano nawet nieźle.
Trochę obawiałem się temperatury, ale te 18* okazało się idealne przy słoneczku.
Początek dziwny, bo do rejestracji trzeba było wyjechać na środkową stację wyciągu, gdzie już tętno wyskoczyło dużo ponad LT, potem znowu zjazd na dół...
Sam wyścig od początku zachowawczo, bo bałem się przewyższeń, że odetnie mnie przed końcem. Szerokie asfalty i szutry z 10 km ustawiły stawkę. Potem dłuuugi podjazd, potem górski zjazd i znów jestem na starcie/mecie. Kawałek dalej lekko w dół, luźne kamienie - nie górska ścieżka, tylko wysypane kamole - cieszę się, że mi zjazdy tak dobrze idą, że się coś w ogóle nie boję i... gleba. Przytarłem prawe przedramię i prawe udo, ale tylko trochę. Lekko szczypie już do końca, ale nie przeszkadza jechać. Z kolegą wojdwo, który zabrał do autka mnie i kamfana, tasowałem się do 2/3 trasy. Potem poczułem, że jadę zbyt zachowawczo, bo meta coraz bliżej, a sił jeszcze trochę mam. Przycisnąłem i do przodu. I dobrze, bo szkoda dojechać nie dojechany ;). Końcówka to jednak ból spory, bo podjazd się nie chce skończyć. Licznik dwa razy wymiękł, dopiero podprowadzając ustawiałem czujnik w dobrej pozycji, ale rachubę km do mety straciłem. Podjazd długi i trudny, wielokrotne naprzemienne wpinanie się i wypinanie co kilkadziesiąt lub kilkaset metrów. A potem dłuugi zjazd - typowo górski z luźnymi kamieniami tu i ówdzie, trochę błotka, chociaż generalnie sucho. W sumie zjechałem całość, co aż mnie zdziwiło. Natomiast ręce i kark wymiękały strasznie. Nie byłem już w stanie podnosić głowy do góry, taki ból w karku/plecach. No i koniec.
Wynik podobny do moich dotychczasowych osiągnięć. W tej końcówce przycisnąłem na tyle, że kolegę wojdwo odstawiłem o 11 minut, co przełożyło się na 32 pozycje. Kolega kamfan, który też przyjechał z nami w autku, mimo laczka wyrobił czas o 40 minut lepszy ode mnie, wolę nie liczyć ile by to było bez laczka ;).
Ogólnie maraton super, pogoda, trasa, widoki - odlot! Szkoda, że sił i umiejętności mam wyraźnie mniej niż ambicji ;)
Teoretycznie można by się zastanawiać czy nie powinienem był od początku naginać mocno, w końcu z 15 km do mety przyspieszyłem i na tej końcówce wywalczyłem jeszcze prawie 20 pozycji. Zdecydowanie miałem maratony, w których początek miałem dużo mocniejszy. Z drugiej strony końcówka była już ciężka, a przyjechałem mocno zajechany...
Może będzie lepiej... :)


Kategoria teren, XCM


  • DST 37.40km
  • Teren 24.50km
  • Czas 02:22
  • VAVG 15.80km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 174 ( 91%)
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek Wolski, A7

Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

Dojazd (0:34) i powrót (0:31) do Kozich Nóg w HRZ 1-3, a potem dwie czasówki na mojej kultowej trasce. Nogi ciężkie trochę, jak przypaliłem na podjeździe z Kozich Nóg, to poczułem głęboki 'wżery' ;). Mimo tego jechało się nieźle, a z czasów jestem baardzo zadowolony :).
Zgodnie z planem skracałem wysiłek w ostatnich A6/A7, bo czuję, że nogi muszą odzyskać równowagę. Wydaje mi się, że to działa i dobrze mi zrobi.
Dzisiaj upał, suchutko, pięknie, Lasek prawie pusty. Szkoda, że koniec tygodnia może być znów zimny i deszczowy. Zobaczymy...


Kategoria teren


  • DST 29.10km
  • Teren 29.10km
  • Czas 01:42
  • VAVG 17.12km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 189 ( 98%)
  • HRavg 168 ( 87%)
  • Kalorie 1180kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cracovia Louder XC

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 2

HRZ 4/max - 1:42 = cały wyścig

Generalnie mój debiut w XC.
Poważnie zastanawiałem się nad startem od połowy tygodnia, a trudną ;) decyzję podjąłem dopiero dzisiaj o 8.00. Do wycinaków nie należę, a myśl o dublu nie zachęcała do startu. Z drugiej strony, nie mam czasu na podróż na dalekie maratony, kasy też nie zbywa, więc lokalne zawody wydają się trafione.
Wystartowałem z końca stawki, w pewnym momencie na początku byłem przedostatni, potem coś się tam do przodu przesunąłem, potem już wszyscy zaczęli się mieszać, więc trudno było powiedzieć. Kolegę, z którym rozmawiałem na starcie trochę zostawiłem z tyłu, Versusa, niestety, nie byłem w stanie dogonić, chociaż zielona koszulka była do końca w miarę w zasięgu wzroku.
Pętelka po Lasku Wolskim bardzo trudna nie była (chociaż na dwóch zjazdach trzeba było trochę uważać ;), zaliczyłem ją 5 razy, bez gleby, za to z momentami niezłych zgonów :). Na cały wyjazd wziąłem tylko trochę ponad pół litra wody z izotonikiem, więc - chociaż mało co piłem - na ostatniej pętli nie miałem już nawet łyka. Co więcej, nie pomyślałem, że na mecie nie ma ani napojów ani żarełka, więc jadłem i piłem dopiero ze 2 godziny po finiszu, a w międzyczasie jeszcze zmarzłem i przemokłem...
W czasie zawodów deszcz - i to lekki - dopadł mnie dosłownie 4 minuty przez metą, więc narzekać nie wypada. Potem już lało konkretnie, ale namiot orga pomieścił jakoś zawodników i tak, trochę marznąc, przyglądnąłem się zwycięzcom i w miarę przeczekałem ulewę. Powrót ciągle w deszczu, ale lekkim, przemokłem 'od dołu', a nie 'od góry' ;)
Generalnie dubel wcale taki straszny nie jest - dwaj Panowie, chyba Halejak i Oględziński zdublowali mnie tak wcześnie, że chyba jechali 2 razy szybciej niż ja ;).
Zadowolony jestem, bo w tym sezonie praktycznie jeszcze nie byłem w stanie wyjść ponad LT, a tu około godziny ponad LT... Reszta niewiele niżej... Zresztą średnie i max HR mówią same za siebie. Szkoda, że nie ustawiłem pulsometru inaczej - wiedziałbym ile pociągnąłem ponad LT, jak napisałem na pewno około 1h.
Ostatecznie XC nie takie straszne, chociaż trudno mówić, że pojechałem lepiej niż się spodziewałem.
No i mamy dopiero kwiecień, a za mną pierwsze ściganie. Rok temu początek czerwca uznałem za sukces, więc idzie wyraźnie ku dobremu :)


Kategoria teren


  • DST 27.60km
  • Teren 24.60km
  • Czas 01:50
  • VAVG 15.05km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 170 ( 89%)
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pychowice, A7

Wtorek, 20 marca 2012 · dodano: 20.03.2012 | Komentarze 0

Zaliczyłem dzisiaj 3 czasówki w Pychowicach na mojej starej trasie testowej z 2009 roku, każda czasówka trwała nieco poniżej 0.5 h. Sam siebie trochę zaskoczyłem, bo nie jestem gotowy do ścigania, ale jak widać mtb potrafi wykrzesać ze mnie znacznie więcej niż szosa (zwłaszcza, że na crossie). Intensywność stopniowo rosła, co widać po HR: 1. 142/166, 2. 147/165, 3. 152/170. Przyznam, że druga połowa ostatniej próby to już wyraźne zmęczenie materiału.
Czasy kiepskie, ale ubranka jednak ciepłe (12*C, chociaż na słońcu licznik pokazywał do 16*C), no i w końcu dopiero połowa marca jest.
Bardzo jestem zadowolony, a terenowy wyryp jest zasługą Krossa, który czeka na serwis i nie daje się ujeżdżać.


Kategoria teren


  • DST 20.88km
  • Teren 16.60km
  • Czas 01:30
  • VAVG 13.92km/h
  • VMAX 29.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 152 ( 79%)
  • HRavg 128 ( 67%)
  • Kalorie 697kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pychowice, TT

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 0

Pierwszy w tym sezonie trening terenowy (częściowo wymuszony niedyspozycją Krossa, ale dobrze się chyba złożyło ;). Wybrałem Pychowice, bo czasu mało. Teren już w zasadzie suchy, kilka dni pięknej pogody i ciepła zrobiło swoje.
Dzień cudowny - jak wyjeżdżałem 16:30 było prawie 20*C (jak wracałem, w Pychowicach licznik pokazywał 12*C).
W zasadzie obczajałem na nowo Treka, a też przyzwyczajałem się do terenu, więc trudno powiedzieć co trenowałem ;). Wyszła głównie wytrzymałość i technika.
HRZ 2 - 0:59, HRZ 3 - 0:07
Super było, dużo tracę prawie stale walcząc z asfaltem. Może ten rok będzie bardziej terenowy? :)


Kategoria teren