Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bananafrog z miasteczka Kraków. Mam przejechane 49166.77 kilometrów w tym 3885.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11397 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bananafrog.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:804.32 km (w terenie 58.30 km; 7.25%)
Czas w ruchu:37:04
Średnia prędkość:21.70 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:187 (97 %)
Maks. tętno średnie:164 (85 %)
Suma kalorii:10311 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:47.31 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • DST 70.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 20.19km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 166 ( 86%)
  • HRavg 136 ( 71%)
  • Kalorie 1772kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sopot, FM1, E2

Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 0

1. FM1, HRZ 4/5a - 0:54
czyli ostra jazda w Lasach Sopockich w okolicy ulicy Reja.
Na początek 4 lub 5 podjazdów jedną z odnóg Reja, potem krążenie dookoła w strefie i z odpoczynkami, na koniec kółeczko asfaltowe od ul. Spacerowej potraktowane jako czasówka.
Po nabiciu 54 minut w strefie, przełączyłem się na wytrzymałość, czyli:
2. E2, HRZ 2 - 1:42
Tu trochę zaliczyłem terenu i zdziwiłem się, że wyglądający śmiesznie Giant Sedona tak dobrze radzi sobie na leśnych duktach ;). Dojechałem do ul. Sopockiej i potem Chwaszczyńską do Wiczlińskiej i dalej Wiczlino właśnie, a wtedy już trzeba było wracać.
Zaliczyłem solidny trening, mimo tego, że wypożyczony koło molo bike Giant Sedona wybitnie się do tego nie nadawał. 30 zł za 4 godziny to za to całkiem przyzwoity deal.
A, no i zdziwiłem się, że okolice wcale nie są totalnie płaskie. Jest nawet gdzie podjeżdżać :). Musiałem śmiesznie wyglądać, bo w zimowej czapce i okularach rowerowych dawałem ostro na rowerze skonfigurowanym na komfort i odrapanym, a do tego wydającym okropne dźwięki przy każdym obrocie korbami. Powiedziałem chłopakom po powrocie, że powinni chociaż trochę smarować łańcuch. Zgodzili się ze mną, oczywiście ;)
Dystans znów z kapelusza...


Kategoria szosa, teren


  • DST 16.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 19.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 143 ( 74%)
  • HRavg 116 ( 60%)
  • Kalorie 322kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sopot, lajt

Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 0

Wypożyczyłem rower - chociaż to dużo powiedziane ;), Giant Sedona z rzężącym napędem, luzami w supporcie i kierownicą na wysokości klatki piersiowej. Chciałem pojeździć po Lasach Trójmiejskich albo wyjechać na Kaszuby, ale zamiast tego jeździłem po okolicy pytając ludzi jak dojechać tam, gdzie chcę. A potem się rozpadało, akurat kiedy dotarłem do Opery Leśnej. Wracałem w deszczu zalewającym okulary po głównych ulicach zmieniając wielokrotnie w pędzie pas z chodnika na zakorkowane jezdnie. No i wróciłem z konkretnym postanowieniem: jeszcze tu pojeżdżę!
Kilometraż z kapelusza.




  • Temperatura 20.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieg, E2

Środa, 27 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0

Tym razem nadaję z Sopotu.
Na początek 4x10 minut biegu HRavg 126, przedzielane 2.5-minutowym odpoczynkiem. Lepsze niż nic, ale bieganie to jednak nie to :(
Plus taki, że zwiedziłem kawałek ścieżki idącej przez całe Trójmiasto, biegłem do Gdańska i z powrotem do Sopotu. Lekko kapało na początku, potem lepiej.
W sumie 50 minut treningu.


Kategoria bieg


  • DST 70.10km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 18.05km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 187 ( 97%)
  • HRavg 164 ( 85%)
  • Kalorie 2611kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

MtbCross Maraton Zagnańsk

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 2

dystans: MASTER
czas oficjalny: 3:55:38
wynik: 74/82 open, 16/16 w M3 (!!)

Planując kolejne maratony i widząc jak praca i deszcz skutecznie odwodzą mnie od startów, postanowiłem, że tylko naprawdę fatalna pogoda powstrzyma mnie przed startem w pierwszym dniu mojego urlopu. W końcu, nawet Moja Kochana Żona zgodziła się wyjechać później, żebym mógł wystartować. No i stało się...
Rano zebrałem się wyjątkowo szybko, ale tym razem Zygmunt miał małą obsuwę, więc dotarliśmy na miejsce niecałą godzinę przed startem. W drodzę ciągle jeszcze zastanawiałem się czy pojechać FAN, czyli ichniejsze MEGA, czy też może po raz pierwszy wybrać MASTER, czyli odpowiednik GIGA. Nie zamierzam przerzucać się na GIGA, ale teraz od ponad tygodnia prawie nie jeździłem, a przede mną urlop bez bike'a - głupio by było już dzień później marzyć o treningu. Wiedziałem, że MASTER nie jest tak ciężki jak GiGA u Golonki czy nawet Grabka, więc... Mówili też, że trasa FAN bardzo szybka i założyłem, że MASTER podobnie. Było to złe założenie, ale minutę przed formalnościami w biurze podjąłem decyzję, że zajadę się na długim dystansie. Akurat zaczynało kropić, ale dzisiaj jakoś mi to nie przeszkodziło...
Początek dla mnie wyjątkowo kiepski - fakt, jechałem totalnie bez rozgrzewki, bo brakło czasu, ale i tak... Najpierw 2 km startu honorowego. I tak było szybko. Potem początek terenu - lekkie, choć mokre i błotniste podjazdy i już cała stawka spaceruje. Ja też, choć mógłbym jechać bez problemu.
Tej trawy i błotka mało, a zaraz potem to, co zapowiadali na forum: szutry i zniszczone asfalty w świętokrzyskich lasach. Po może 5 km od razu rozjazd: MASTER w lewo, FAN w prawo. I od tej pory luzy takie, że do końca trasy mijałem się może z 6 osobami. Pusto, dziko i szybko. Po prostym prędkości rzędu 35 km/h. Ciągle nie pada - dobrze :)
Trochę mnie odetkało, a tętno to kosmos - przez pierwszą godzinę stale ponad 180! To chyba mój rekord. Nawet kiedy w końcówce już około 150 - średnia na 4 godzinach nadal imponująca = LT.
Niestety, już pierwszy zjazd w las ostudził mój zachwyt - nie trzeba było deszczu, bo namoknięta trawa i ziemia oznaczały niezłą rzeźnię. Doły pełne wody, błoto wysokie na 10-30 cm i koła buksujące w tłustej mazi. Kiedy trzeba było zejść, buty momentami niemal znikały w błotku. Oczywiście, przemokły w ciągu pierwszych sekund marszu.
Potem znowu szutrówki i szybko. Załapałem się jakiemuś kolesiowi na koło. Potem za mną dołączył jeszcze jeden. Przyznaję, że oni się raz zmienili, a ja nie dałem zmiany, bo ledwie za nimi ciągnąłem. Po może 8 km powoli mi odjechali. Cóż... Przynajmniej po drodze łyknęliśmy jednego gościa.
Dalej wyprzedziłem dziewczynę z Maxx Bike czy coś takiego. Zapytała czy może usiąść na kole i wiozłem ją chwilę po szutrówce. Po wjeździe w las (znowu!), okazała się technicznie nieco lepsza. Tam też wyprzedził nas jeszcze jeden koleś.
Na kojenym odcinku 'szosowym' nagle koleżanka, która znów siadła na koło, zniknęła. Ciekawe czy coś się stało czy ją tak odcięło?
Jeszcze raz chyba wjechaliśmy do lasu i pamiętam, że jak zobaczyłem furę błota na samym już odbiciu z pożarówki, to aż nie mogłem uwierzyć, że wjeżdżam w taki syf. Na żadnym treningu nie wybrałbym takiej trasy, nawet piechotą nigdy bym po czymś takim nie chodził. Napęd od połowy trasy rzęził i trzeszczał. A no i po 2,5 godzinach jednak się rozpadało. Na szczęście nie była to ulewa, tylko lekki deszczyk, a temperatura około 20*C była wystarczająca.
Zatem ostatnie 1,5 godziny w deszczyku, z usyfionym na maxa bike'iem, a po 3 godzinach z drobnymi - zaczęło mnie już odcinać. To akurat dla mnie normalne, potrafię się solidnie ścigać około 3 godzin, potem zaczyna się dogorywka.
Na metę wjechałem, usyfiony i zadowolony, że wybierając długą trasę, zrobiłem solidny trening przed urlopem. Trochę szkoda, że jeszcze zmarzłem czekając na żarcie (akurat skończył się chwilowo makaron = 20 minut), a potem w kolejce do myjek (około 40 minut). Wtedy też przestało padać i nawet zaświeciło słonko skutecznie likwidując moją gęsią skórkę.
Powrót samochodem w deszczu i z narastającymi zakwasami. To był solidny trening :)
Wyników oficjalnych jeszcze nie ma, ale już widzę, że strata do najlepszego (a też i Zygmunta) - jak zwykle na MEGA. Oczywiście, na długich dystansach jest proporcjonalnie więcej szybkich zawodników, więc pewnie jestem wyraźnie za połową stawki, ale czasowo podobnie. Zresztą, jechałem mniej więcej tyle ile dłuższe MEGA.
Edit: wyniki oficjalne już są i uplasowałem się w ścisłej końcówce ;), a w M3 wręcz ostatni. Nie zmienia to faktu, że strata do najlepszych podobna jak zwykle. Wniosek jest taki, że na długich dystansach jeździ generalnie inna stawka. Cóż, mam wiele do zrobienia ;)
Jedyny minus tej długiej trasy jest taki, że na FANie nie było tych leśnych odcinków, więc rower byłby pewnie nie zajechany. No i zmieściłbym się pewnie przed deszczem.
Ogólnie - super :). Mogę jechać na urlop i relaksować się nad morzem. Nawet jeśli ma padać. A raczej ma :(
I jeszcze strefy:
HRZ 2/3 - 0:25
HRZ 4/max - 3:30


Kategoria teren, XCM


  • DST 13.64km
  • Czas 00:44
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 156 ( 81%)
  • HRavg 113 ( 59%)
  • Kalorie 283kcal
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy, E1

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 0

Przez Skotniki do Tynieckiej, potem Dąbrowa, Podgórki Tynieckie i Kozienicką znów do Skotnik i na Ruczaj. Tylko rege, ale i 3 przyspieszenia, w sumie ze 2 minuty pod górkę.
Piękny dzień, szkoda, że na jutrzejszy maraton pogoda ma się pogorszyć. Oby nie padało w czasie wyścigu...


Kategoria szosa


  • DST 17.09km
  • Czas 00:53
  • VAVG 19.35km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 139 ( 72%)
  • HRavg 113 ( 59%)
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze

Centrum, E1

Piątek, 22 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 0

Do pracy i powrót.
Zimno, długie spodnie i kurtka musiały być.




  • DST 62.14km
  • Czas 02:45
  • VAVG 22.60km/h
  • HRmax 170 ( 89%)
  • HRavg 136 ( 71%)
  • Kalorie 1404kcal
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze

Alejka, M2, E2

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 0

M2 - 1:09, HRZ 4/5a - 0:40 = 10/2,5 x4
E2 - 1:36, HRZ 2 - 1:33
Więc najpierw tempówki interwałowe (dla urozmaicenia w czasie każdych 10 minut ze 2-4 razy przekraczałem delikatnie LT), a zaraz potem przeszedłem do wytrzymałości.
6 dni rege przywróciło mi zdolność do wysiłku i było OK. Niestety, nie mogę zaszaleć, bo jest szansa na maraton w niedzielę.
Kręciłem się po krótkim odcinku alejki, bo ryzyko deszczu było za duże na wypad dalszy, nuda, ale ja to dobrze znoszę.
Pogodna masakryczna, raz ciepło, raz zimno, a do tego co chwilę burze...


Kategoria szosa


  • DST 24.88km
  • Czas 01:24
  • VAVG 17.77km/h
  • HRmax 132 ( 69%)
  • HRavg 113 ( 59%)
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze

Centrum, E1

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 0

Tylko do pracy i z pracy, trochę po samym mieście, trochę alejką.
Generalnie zostałem zmuszony przez organizm do zrobienia nagle tygodnia regeneracyjnego nie kończąc nawet tygodniowego planu. Słaby jestem, nogi odmawiają treningów, w ogóle odechciewa się na rower... Cóż, trzeba przystopować. Jedyny pech, że akurat po zakończeniu tej regeneracji nie mogę za dużo szarpnąć, bo planuję szybko maraton, a potem dwa tygodnie urlopu bez bike'a. Wyjdzie mi zaraz ponad trzy tygodnie luzu, a to zdecydowanie za dużo :(




  • DST 18.04km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:59
  • VAVG 18.35km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 143 ( 74%)
  • HRavg 112 ( 58%)
  • Kalorie 359kcal
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kopiec Kościuszki, E1

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 0

E1: 24 + 35 minut na działkę i powrót. Na działce trochę się napracowałem, ale to co innego.
Wczoraj czułem się źle (chorobowo i 'wypalony rowerowo'), więc przerwa. Dzisiaj tylko rege, a wciąż nogi ciężkie i mocne NIE dla treningu. Trzeba trochę szanować organizm ;)




  • DST 71.84km
  • Teren 1.80km
  • Czas 03:10
  • VAVG 22.69km/h
  • VMAX 59.70km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 144 ( 75%)
  • HRavg 127 ( 66%)
  • Sprzęt Kross
  • Aktywność Jazda na rowerze

Frywałd, E2

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 0

HRZ 2 - 2:41
Najpierw do Frywałdu przez Kryspinów, Mników, potem nowa dla mnie droga do Brzoskwini, Morawica, znów Mników i przez Liszki, Piekary i kładkę do domu.
Pulsometr mi trochę 'krwi napsuł', bo ciągle się wieszał, wracałem do domu, 2 razy w trasie zmieniałem baterię, etc, w końcu wygrałem :).
Kawałek w terenie to pomyłka - zaraz zawróciłem. Na moim Krossie z pełnymi błotnikami można przejechać, ale nie ma mowy o strefach i treningu. Czuję się jakbym jechał na starym, rozklekotanym i zdezelowanym motorowerze. Bez sensu.
Niestety, przesadziłem z treningami, po prostu nie wydoliłem, pewnie w połączeniu z tym stanem chorobowym. Wróciłem znów jakby bardziej chory i wykończony.
Już przemyślałem, wprowadzam zmiany, bo nie chcę skończyć sezonu w lipcu. Nawet rok temu wytrzymałem aż do sierpnia ;). A w tym roku dodatkowo prawie nie startowałem jeszcze. W każdym razie, nowa rozkmina już jest. Zmiany niby kosmetyczne, ale wiem o co dokładnie idzie :)


Kategoria szosa