Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bananafrog z miasteczka Kraków. Mam przejechane 49166.77 kilometrów w tym 3885.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11397 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bananafrog.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 52.20km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 21.75km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 182 ( 95%)
  • HRavg 167 ( 87%)
  • Kalorie 1666kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mtb Cross Zagnańsk

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 1

Dystans fan 52.2 km, przewyższenia 600+
czas oficjalny: 02:24:48
open: 101/212 (+22 DNF)
M3: 23/54
strata do najlepszego open i M3 najmniejsza w mojej historii, ale maraton był mocno płaski, więc nic dziwnego


HRZ 2/3 - 0:02
HRZ 4/5a - 0:48
HRZ 5b/max - 1:34

Wczoraj w ogóle mi się nie chciało jechać, ale byłem umówiony, więc... ;)
Dzisiaj od rana motywacja OK, ale jakoś się nie mogłem wyrobić, więc trochę stresu. I tak do końca w ostatniej chwili. Byliśmy z Wojtkiem nie zarejestrowani, on złapał z rana przed wyjazdem laczka po zmianie opony... Na starcie kibelek w ostatniej chwili, smarowanie łańcucha w sektorze 2 minuty przed startem, batona wpakowałem w siebie tak późno, że jadłem do ruszając, po starcie dopinałem camelbacka, włączałem pulsometr, kasowałem licznik... Masakra ;)
Wystartowałem blisko końca i jeszcze bez przekonania. Powoli, spokojnie, w pewnym momencie za mną już niewiele osób i samochód zamykający stawkę. Wojtek, którego dosyć mocno zostawiłem w Kluszkowcach i w Wiśle, tym razem odjechał w siną dal.
I tak pierwsze 10 km walczyłem z motywacją, żeby coś mocniej przycisnąć. Prawie nikogo nie wyprzedzałem, kiepsko... Myślę, że długa prosta szutrówka ciągnąca się w nieskończoność nie wyzwalała we mnie woli walki - zawsze to jak trzeba stanąć na pedałach, odpalić jakieś turbo, wymanewrować... adrenalina rośnie. Tu nic z tego.
Po 15 km zacząłem się zbierać w sobie i powoli wyprzedzać. Coraz bardziej się sprężam, wysilam, walczę... i coś niewiele osób wyprzedzam. Lekka frustracja mnie dopadła, ale podkręcam i podkręcam. Powoli dochodzę kolejne osoby, ale co tu mówić o całym tym tłumie, który uciekł mi na starcie.
Na zmianę długie szutry i leśne odcinki, w tym roku dla odmiany nie bardzo zabłocone. Gdzieś chyba około 30 km zaczynam już dawać z siebie wszystko, bo w takim tempie to zaraz będzie meta. Wyraźnie dopadam trochę ludzi, ale wiem, że jeżeli mogłem od początku pociągnąć szybciej, to strat już nie odrobię. To nie jest długi górski maraton, tylko krótki szutrowy wyścig, gdzie nawet panowie z brzuszkiem dają radę. Ze 4 km ciągnę za sobą 3 osoby, które nie dają zmian, ale czuję, że ledwo za mną dychają, więc nie marudzę. I faktycznie, z czasem się wykruszają.
Na leśnych bardziej technicznych odcinkach też wyprzedzam, ale to wszystko pojedynczy zawodnicy. Nie ma to jak wyprzedzanie na długich podjazdach u Grabki czy Golonki. Tam moje spokojne początki zupełnie nie są problemem.
Myk, myk, myk i już długa asfaltowa prosta do mety. Za mną w oddali dwóch gości wyraźnie chce mnie łyknąć, więc przyspieszam. Jestem ciągle bardzo silny, za silny... :(. A tu nagle dwóch gości jedzie w przeciwnym kierunku. Jak to? Przyhamowałem, ale oni chyba już jadą do domu 'po'. Goniący mnie są jednak bliżej. Dokręcam, spodziewam się zjazdu w lewo na metę, a tu nagle... w prawo! W teren! I zaraz mała hopka, a ja zamiast redukować przełożenia, odblokowuję amora. I tak straciłem dwie pozycje ;). Na ostatnich metrach wąskiej trasy - nie do odrobienia.
Podsumowanie? Tętno pokazuje, że super, ale ten początek! Dlaczego nie chciałem szybciej? Może przed takim krótkim maratonem jednak trzeba się rozgrzać porządnie? Nie 'może', tylko na pewno. Kiedy moja stawka zaczęła już słabnąć, ja miałem jeszcze sił na spokojnie ponad godzinę i chciałem dalej! A tu koniec. Wojtek zameldował się na mecie o minutę przede mną (w górach raz z 10, a raz chyba ze 25 minut po mnie - ale tam też wyprzedzałem go dopiero za połową trasy).
Stawiam tezę, że nie jestem szybki, a na długich maratonach nadrabiam wytrzymałością. Zawodnicy z mojej stawki mają większe możliwości jak chodzi o prędkość, ale odcina im zasilanie, kiedy ja mogę jeszcze dłuugo. Cóż, chyba spróbuję popracować nad szybkością, a szczególnie szybkimi startami. Z drugiej strony, pewnie taka moja uroda. Trzeba się cieszyć, że na długich maratonach potrafię wygrać z zawodnikami rozwijającymi większą prędkość. Teoria ma sens, bo od dawna obserwowałem, że inni lepiej przyspieszają i potrafią osiągnąć wyższe prędkości max, a jednak wygrywam z nimi na długich trasach.
Dużo przemyśleń jak na jeden, krótki maraton... ;)


Kategoria teren, XCM



Komentarze
mysza71
| 22:13 piątek, 9 listopada 2012 | linkuj Oj Kolego w Zagnańsku było 58 km i przewyższeń 690. Dam Ci radę , gdy przyjeżdżasz kilkadziesiąt minut przed startem radzę poznać przynajmniej kilometrowy dystans do mety. Ja zawsze tak robię ,sprawdzam start i metę :)Jesteś wtedy pewniejszy i ci co jadą w innym kierunku nie dekoncentrują Cię :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ludzi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]