Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bananafrog z miasteczka Kraków. Mam przejechane 49166.77 kilometrów w tym 3885.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11397 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bananafrog.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2008

Dystans całkowity:2005.50 km (w terenie 38.46 km; 1.92%)
Czas w ruchu:95:10
Średnia prędkość:21.07 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:91.16 km i 4h 19m
Więcej statystyk
  • DST 40.41km
  • Czas 01:48
  • VAVG 22.45km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy i z pracy,

Środa, 16 lipca 2008 · dodano: 16.07.2008 | Komentarze 0

Do pracy i z pracy, czyli centrum i powrót - tam przez Skotniki i Kostrze, z powrotem aż pod tor kajakowy, gdzie sobie chwilkę posiedziałem... Taki zwykły lajcik :)




  • DST 30.30km
  • Czas 01:09
  • VAVG 26.35km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótki, wieczorny "trening",

Wtorek, 15 lipca 2008 · dodano: 15.07.2008 | Komentarze 2

Krótki, wieczorny "trening", jaki zdarza mi się baardzo rzadko. Jak zwykle: blok - Skotniki - alejka - i z powrotem. Wiatr niemal 0. Dlaczego w trasach tak nie mam?
Luudzie!! Ratunku! Mój Kross (z "akcesoriami" typu błotniki, bagażnik i dwie sakiewki) waży 17 kg!!! Zgroza!


Kategoria avs 25


  • DST 124.76km
  • Czas 05:52
  • VAVG 21.27km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót od rodzinki do domu:

Niedziela, 13 lipca 2008 · dodano: 15.07.2008 | Komentarze 0

Powrót od rodzinki do domu: Harbutowice - Skoczów - Strumień - Pszczyna - Zator - Spytkowice - Brzeźnica - Skawina - Kraków.
Ta trasa ostatnio całkiem mi leży ;). Miał być wiatr przychylny, ale znowu wiał prosto w mordę (za wyjątkiem pierwszych 20 km, kiedy to zdecydowanie pomagał). Najpierw nieziemska duchota, a potem już ciągle burze i deszczyk, na szczęście lekki. Nawet nie wiem na ilu przystankach przeczekiwałem burze... Końcówka już super, po burzy. Sił miałem zadziwiająco dużo, ledwo odczuwałem zmęczenie po powrocie do domu :)
Zdjęcia: 1) Osiek, 2) burzowe chmury (chyba ciągle Osiek), 3) krowy za jednym z przystanków, który ratował mnie od przemoknięcia - też się chowały pod dach ;)


Kategoria z sakwami, wycieczka


  • DST 35.20km
  • Czas 01:26
  • VAVG 24.56km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótki wieczorny wypadzik:

Czwartek, 10 lipca 2008 · dodano: 15.07.2008 | Komentarze 0

Krótki wieczorny wypadzik: Harbutowice - Ustroń - Wisła - i z powrotem.
Na pierwszym zdjęciu widok na góry wokół Ustronia, na drugim Wisła w Wiśle ;)




  • DST 122.70km
  • Czas 06:20
  • VAVG 19.37km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Od razu po powrocie

Wtorek, 8 lipca 2008 · dodano: 09.07.2008 | Komentarze 5

Od razu po powrocie z Czech pognałem - znów z sakwami - z powrotem do rodzinki w "podskoczowskich" Harbutowicach (Mama miała operację...): Kraków - Brzeźnica - Zator - Polanka Wielka - Osiek - Czechowice-Dziedzice - Bielsko-Biała - Jasienica - Skoczów - Harbutowice.
To był chyba najgorszy przejazd mojego życia :). Serio. Wmordewind od początku, przed burzą wręcz porywisty, a potem dopadła mnie burza, którą przesiedziałem na przystanku autobusowym. Kilka minut po ruszeniu dopadł mnie nieziemski ból brzucha, tak, że ledwie kręciłem. Wreszcie zdecydowałem się na zmianę trasy, bo było już późno i chciałem "na skróty" zdążyć przed zmrokiem... No i pogubiłem się tak niesamowicie (bez mapy...), że po zmroku przed 22 ciągle kluczyłem po jakichś osiedlach w Bielsku, którego w ogóle nie znam. Do tego było zimno jak na lipiec, pewnie po tej burzy... A za miastem skończyło się oświetlenie, a ja miałem tylko taką słabiutką lampkę na miasto... Lekki koszmar. Przyjechałem wykończony i czułem się jak zaszczute zwierzę...
Hmm... a jednak bike'a ciągle lubię :).
I jeszcze dwa zdjątka:
1) Półwieś, widok w kierunku Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej
2) Osiek, widok na góry


Kategoria z sakwami, wycieczka


  • DST 130.19km
  • Czas 05:55
  • VAVG 22.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 8 i ostatni: Harbutowice

Poniedziałek, 7 lipca 2008 · dodano: 08.07.2008 | Komentarze 2

Dzień 8 i ostatni: Harbutowice (pod Skoczowem) - Kraków.

Po powrocie od rodzinki postaram się uzupełnić wpisy większą ilością info. Póki co nie mam czasu.
Trochę ponad 1000 km w 8 dni...
Było super!! Houk!




  • DST 160.04km
  • Czas 07:57
  • VAVG 20.13km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 7: Bystrice p. Hostynem

Niedziela, 6 lipca 2008 · dodano: 08.07.2008 | Komentarze 0

Dzień 7: Bystrice p. Hostynem - Harbutowice (pod Skoczowem).




  • DST 116.79km
  • Czas 05:51
  • VAVG 19.96km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 6: Brno - Bystrice

Sobota, 5 lipca 2008 · dodano: 08.07.2008 | Komentarze 0

Dzień 6: Brno - Bystrice p. Hostynem.




  • DST 115.76km
  • Teren 2.80km
  • Czas 06:33
  • VAVG 17.67km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 5: Hodonin - Brno.

Piątek, 4 lipca 2008 · dodano: 08.07.2008 | Komentarze 0

Dzień 5: Hodonin - Brno.




  • DST 138.36km
  • Teren 1.23km
  • Czas 07:30
  • VAVG 18.45km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 4
Olomouc - Velky

Czwartek, 3 lipca 2008 · dodano: 08.07.2008 | Komentarze 0

Dzień 4
Olomouc - Velky Tynec - Krcman - Majetin - Brodek - Dub - Tovacov - Ivan - Klenovice - Kojetin - Kovalovice - Rataje - Zdounky - Strilky - Korycany - Kyjov - Milotice - Hodonin
To był dla mnie trudny dzień. Początkowo jechałem bardzo ruchliwą i nieprzychylną bikerom drogą nr 55 do Krcmana, a potem w Kojetinie potwornie pobłądziłem na objazdach. Trzymałem się odpowiednich tabliczek, które - ze względu na remonty dróg - wskazywały wyjazd z miasta w "moim" kierunku. Jakieś totalne zaplecze miasta: stare tory kolejowe, baraki magazynowe, fatalne nawierzchnie... I mało tego po kilku kilometrach na wąskich objazdach wraz z tirami i innymi nieprzyjemnymi towarzyszami - wyjechałem po drugiej stronie przejazdu kolejowego, który widziałem z punktu wyjścia... Katastrofa. Jak już w końcu się wykaraskałem, to kolejne objazdy zmusiły mnie do ciągłego pytania o drogę. Straciłem sporo czasu i zmęczyłem się porządnie. Tymczasem droga nie była łatwa - sporo górek. Właściwie stale góra-dół, góra-dół. Do tego aż do Kyjova wmordewind o bardzo przyzwoitej sile... Do Kyjova dojechałem spocony jak szczur, oblepiony jakimiś małymi muszkami i z tylko jedną sprawną nogą ;). Druga nie bardzo już mogła pedałować, bo od wewnątrz uda łapał mnie taki paraliżujący ból, że...
W Kyjovie nawet łatwo znalazłem miejsce na nocleg, tylko trzeba było godzinkę poczekać na obsługę (jak zwykle nie było nikogo...). No i się tak rozglądałem po mieście, robiłem zdjęcia, posiedziałem... uff... pierwszy lajtowy wieczór. To wtedy pomyślałem: przejadę się kilkanaście minut w stronę Hodonina, żeby obczaić drogę na jutro, jeszcze się trochę poruszać ;) i dotrzaskać kilka km-ów. No i pojechałem... aż do Hodonina. Hodonin znów trudny jak chodzi o nocleg - tak mnie kierowali, że wylądowałem w końcu na Słowacji, zrobiło się ciemno, zimno... Ostatecznie z nocnego kręcenia wyratowali mnie znów taksówkarze. A w nocy rozszalała się niezła burza. Cieszyłem się, że mam cieplutki nocleg... :)
Kilka zdjęć:
1) i 2) Olomouc
3) Kojetin
4) tu akurat w dół, ale były też takie tabliczki "odwrotne"
5) Kyjov
6) Milotice
7) pierwsze napotkane winnice - koniecznie chciałem je zobaczyć :)
8) pole słoneczników
9) no i przez przypadek ta Słowacja...