Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bananafrog z miasteczka Kraków. Mam przejechane 49166.77 kilometrów w tym 3885.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11397 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bananafrog.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 64.50km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 63.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 183 ( 95%)
  • HRavg 164 ( 85%)
  • Kalorie 2340kcal
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Suzuki MTB Marathon

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 7

Dystans: mega 63,5 km
Czas wg orga: 3:29:51
Wynik open: 287/650 (+ 8 DNF)
wynik w M3: 115/261

Znów dziwi czas orga równy mojemu z licznika, bo przecież zatrzymałem się na jednym bufecie (środkowym), czyli ze 2 minuty spokojnie, no i na początku peleton ruszył, a ja jakiś czas czekałem na swoją kolej w ogonku. Te kilka minut więcej u orga byłoby dla mnie oczywiste...

HR zones:
2/3 - 0:04
4/5a - 2:08
5b/max - 1:18

Mój trzeci krakowski maraton u Golonki (12 maraton w mojej trzyletniej historii startów) przeszedł bez większych niespodzianek. Mimo tego, w sumie jestem zadowolony.
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że wreszcie doczekałem się pylącej trasy, co w naszym pięknym kraju okazuje się dosyć trudne. A jednak... Niedziela miała być wyjątkiem w okresie wysokich temperatur i bezchmurnego nieba. W nocy trochę polało, nad ranem jeszcze dokapało... i trasa nie pyliła. Było wilgotno, nawet mokro, trochę kolein i błota, ale mimo to nie zapamiętam tego maratonu jako błotnego. Warunki jak dla mnie na 'dobry +'.
Wreszcie bez wyjazdu! Wyspałem się, rano spokonie pozbierałem, wymyłem naczynia... ;)
Na Błonia dojechałem około pół godziny przed startem, chwilę później ustawiłem się w sektorze i... ruszyłem do przodu :)
Od początku zauważyłem, że brakuje mi takiej radosnej energii, która zazwyczaj mi towarzyszy. Jechałem swoje, obserwowałem pulsometr, wyprzedzałem, ale i dawałem się wyprzedzać bez większych protestów. Ot, robiłem swoje. Trochę to odbiera uroku... ale nie było źle. Udało mi się wreszcie nie startować z końca, co jednak ma swoją wartość. Wyprzedzić też się parę osób udało ;)
Sam przebieg wyścigu nie bardzo potrafię skomentować. Znane mi tereny, nawet te nieznane wkrótce wyjeżdżały w miejscu, które dobrze znałem. Pierwsze pół maratonu minęło nie wiem kiedy. A że jechałem z poczuciem, że da się szybciej, drugie pół upłynęło na obserwacji licznika i wahaniu: przyspieszyć już czy nie? Ostatecznie w drugiej części jechało mi się lepiej, nie oszczędzałem się tak pod górkę. W ogóle po pierwszej godzinie, a potem po drugiej czułem lekki przypływ sił. Ale lekki ;)
Co ciekawe, znów zaskakiwałem się na zjazdach - momentami dosłownie fruwałem i mimo tego, że rower tańczył jak chciał, miałem jakieś słabo mi znane uczucie, że nie ma sensu ani się bać ani w to ingerować, bo... znarowiony rumak jakoś tam znajdzie sobie drogę. I tak było. Nie zaliczyłem żadnej gleby, nawet delikatnej czy kontrolowanej. Końcówka przez Sikornik trochę nawet dodała mi skrzydeł, 'połamane', wąskie ścieżki śmignąłem w dobrym tempie i nikt się do mnie nie zbliżył.
Końcówka do Błoń i przez Błonia na maxa z przyczyn czysto treningowych - postanowiłem się dopalić, żeby organizm miał dodatkowy bodziec rozwojowy ;)
Z wyniku też jestem zadowolony, procentowo do najlepszego zawodnika podobnie jak na tego typu maratonach, chociaż nawet trochę lepiej. Większość zawodników, do których chciałbym się porównać albo nie startowała albo ma jakieś dnf czy coś takiego...
Ostecznie, chociaż zazwyczaj mam poczucie, że przyjeżdżam w połowie stawki na mega, to jednak przeważnie jestem trochę (albo i sporo ;) za połową. Tym razem jednak w miarę wyraźnie przed połową, więc nie ma co narzekać ;). A że ambicje, jak zazwyczaj piszę, mam większe? Cóż, może kiedyś... :). A może nigdy... ;)


Kategoria teren, XCM



Komentarze
bananafrog
| 14:03 czwartek, 1 września 2011 | linkuj He, he, Sheep, jak widać żona się czasami przydaje ;)
No i w końcu maraton mokry nie był :)
sheep
| 19:28 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj No tym razem wyraźne 20 minut :-) Gratulacje. Jak rano wstałem i zobaczyłem że mokro to pomyślałem że nie jadę :-) 2010 za bardzo wrył mi się w pamięć tym bardziej że miałem na kołach opony na bardzo sucho a zapas na drugim końcu Krakowa. Ale żona powiedziała: jeszcze nie na rowerze? I było pozamiatane :-)))
bananafrog
| 18:59 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj Dzięki, Robin, maratończycy zawsze mają ciężko - w tym kraju jak nie leje przed lub w czasie maratonu, to przynajmniej prognozy straszą deszczem ;)
Widzisz, Shem, nie pomyślałem, żeby dać Ci znać. Nie ma to jak doping na linii mety :)
shem
| 16:55 poniedziałek, 29 sierpnia 2011 | linkuj Szkoda, że tak późno się zorientowałem, że jest maraton w Krakowie. Przyszedł być Ci pokibicować :-)
robin
| 20:20 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Obudziłem się w nocy myślę sobie leje - maratończycy znowu będą mieli ciepło :-) to tak przez zazdrość.
Gratuluję udziału w maratonie.
Pozdrawiam
bananafrog
| 19:21 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Jak dla mnie to w ogóle było zaledwie wilgotno.
Ja tak rzadko mogę startować, że sam fakt wzięcia udziału w domowym maratonie zawsze mnie cieszy :)
JPbike
| 19:19 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj Sucho było w porównaniu z edycją 2010 ? :)
Moim zdaniem najważniejsze jest to że zadowolony przejechałeś domowy maraton !
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ludzi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]