Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bananafrog z miasteczka Kraków. Mam przejechane 49166.77 kilometrów w tym 3885.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.54 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11397 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bananafrog.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 62.30km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:43
  • VAVG 16.76km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bikemaraton Tarnów

Sobota, 11 lipca 2009 · dodano: 12.07.2009 | Komentarze 4

Eska Fujifilm Bikemaraton, Tarnów
MEGA 64 km, przewyższenia: 1282 m, trudność trasy: 3+/6

200/333 w open MEGA, 49/88 w M3 MEGA
nr startowy 2899, start z sektora 7/7
mój licznik: 62.3 km, stp 3:43:29
czas całkowity wg organizatora: 03:44:27

Tydzień poprzedzający start miałem ciężki: dużo pracy i jeszcze do tego niezbyt dobre samopoczucie. Treningi w tym czasie ograniczyłem do minimum, a i tak były kiepskie. Na noc przed startem zapowiadano w Tarnowie burze i znów się wahałem czy to ma sens ;). Plany wyjazdu wspólnie z Shemem dopingowały mnie jednak do startu.
W sobotę rano obudziłem się z wyjątkowo dobrym samopoczuciem. O umówionej godzinie spotkałem się z Shemem na pętli autobusowej na Ruczaju i spokojnie przejechaliśmy na Dworzec Główny. Po drodze dosyć wyraźnie rozbolało mnie lewe kolano.
Z pociągiem było trochę bieganiny, bo dwukrotnie zmienialiśmy peron. PKP... ;). Jechaliśmy 1 klasą (by tylko tam zmieściły się rowery w pustym korytarzu) i dzięki temu siedzieliśmy wygodnie w pustym przedziale, chociaż konduktor miał obiekcje ;). Czas spędziliśmy na rozmowie z bikerem z Piły, który też wybierał się na maraton.
Na miejscu dołączyliśmy do grupki lokalnych bikerów i z nimi trafiliśmy na lotnisko aeroklubu. W sektorze 4 znalazłem znajomego i chwilę pogadaliśmy.
Start, jak w Krakowie, spokojny. Nie rwałem się, ale szybciej zacząłem wchodzić na wyższe obroty. Po kilku kilometrach (głównie asfalt) znów poczułem kolano. Na szczęście po kilku kilometrach przeszło :). Od początku sporo podjazdów, no, ale było ich prawie dwa razy więcej niż w Krakowie i gdzieś musiały się zmieścić. Zresztą, ja na podjazdach ciągnę stosunkowo dobrze, więc od początku sporo wyprzedzałem. Z Shemem mijaliśmy się na pierwszych 15-20 km kilkukrotnie, w końcu mu odjechałem, ale na metę wpadł szybko za mną.
Oprócz tego, że maraton był mocno asfaltowy, pamiętam delikatny zjazd przez pola bliżej początku. Ostatnie deszcze (w Tarnowie były nawet podtopienia) wymyły drogę i zrobiły się konkretne wyrwy. Zawodnicy tańczyli w prawo i w lewo, a ja tylko koncentrowałem się, żeby nie zaliczyć 'głupiej' gleby.
Rewelacyjny był podjazd pod Brzankę, dosyć długi, przyzwoicie stromy, tam wyprzedziłem sporo osób, bo nie byliśmy już pierwszej świeżości :). Gdzieś na górze piękny widok na kotlinę i góry po drugiej stronie, i drugi bufet, na którym wypiłem w ciągu poniżej minuty 0.5l izotonika i trochę napęczniałem, ale energetycznie się poprawiło :). Zjazd trochę mi naruszył 'psyche', bo ścieżka była trochę błotnista i meandrowała w prawo i w lewo. Boję się prędkości na zjazdach i jeżdżę asekuracyjnie, a i tak męczy mi się psychika ;).
W drugiej części całymi kilometrami jechałem sam albo prawie sam, ale nie zwalniałem. Nawet się trochę wystraszyłem czy dam rady dotrwać w tempie do końca. W końcówce las (Kruk?), w którym był strumyczek i więcej błota, ale wszystko raczej przejezdne. Na ostatnich kilku kilometrach przypomniałem sobie gumę złapaną w Krakowie właśnie w końcówce i... dojechałem do asfaltu, którym rozpoczynał się maraton. Wtedy już konkretnie przycisnąłem. Kątem oka dostrzegłem bikera w czerwonym, który delikatnie się zbliżał i miał chyba ochotę wjechać przede mną. Wtedy przycisnąłem już na maxa i tak szczęśliwy - i wyraźnie mniej zmęczony niż w Krakowie - wpadłem na metę.
Jechało mi się lepiej niż w Krakowie, błota było niewiele w porównaniu z Krakowem, dużo więcej moich ukochanych podjazdów i czułem się jednak bogatszy o doświadczenie z pierwszego startu. Na mecie spotkałem jeszcze chłopaka z drużyny MPEC-u, z którym całymi kilometrami jechałem w końcówce Krakowa.
Po maratonie razem z Shemem wróciliśmy na Dworzec i - tym razem osobowym (dużo taniej, rower za 1 zł!) wróciliśmy do Krakowa.


Kategoria XCM



Komentarze
Furman
| 19:22 wtorek, 9 marca 2010 | linkuj No to w tym roku pasuje urwać parenaście minut :) a może poniżej 3 godzin zjechać.
JPbike
| 18:38 wtorek, 21 lipca 2009 | linkuj Gratulacje Bananafrog !!!
Fajnie opisałeś tą maratonową relacje - tak trzymać :)
Cieszy mnie bardzo że takie zawody zaczęły się Tobie podobać - wiesz Co jak najbardziej polecam zarówno Tobie, jak i Shem'owi spróbowanie w jakieja górskiej edycji - tam w pełni poczujesz się prawdziwym MTB-owcem :)
Pozdrawiam :)
bananafrog
| 12:29 poniedziałek, 13 lipca 2009 | linkuj Myślę, że ściganie się ma swoją specyfikę i do tego też trzeba organizm przyzwyczaić. Idzie ku lepszemu :)
shem
| 10:10 poniedziałek, 13 lipca 2009 | linkuj Maraton wypadł świetnie. Mam podobne odczucia, tym razem się tak strasznie nie zmęczyłem. Pozdro
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa patrz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]